Każdego dnia dopada myśl, co dalej? To co się wydarzyło jeszcze nawet nie dotarło do nas, jeszcze się nie skończyło, a niektórzy twierdzą, że się nie zaczęło….
Ale tak jesteśmy stworzeni, że instynkt przetrwania jest w nas najsilniejszy, dlatego też takie pytania są logiczne i powszechne. Chcemy zapewnić sobie byt, myślimy o tym czy nadajemy się do nowej rzeczywistości i jaka ona ma być właściwie.
Jedni mówią, że to koniec naszej gospodarki, drudzy głoszą o nowych cudownych możliwościach. Ja wierzę w to, że trzeba przyjmować życie takim jakie jest, bo inaczej dopada nas lęk, a nasz sprzeciw rodzi ból, a nawet choroby. Co nie oznacza, że nie trzeba analizować, myśleć i próbować zrozumieć. A najlepiej nam w tym pomaga pozytywny przykład. Czy macie wokół siebie takie przykłady, gdzie ktoś się już odnalazł w nowej rzeczywistości? Ja rozglądam się na swoich zawodowych podwórkach. I co widzę?
W biznesie zawsze będą ci, co skorzystają w kryzysie. To jest złote prawo silniejszego, szybszego, odważniejszego, a czasem po prostu tych, kto ma farta. Takich przykładów jest dużo, ale nie zawsze one są dobre: tam gdzie zyskują jedni, często tracą inni.
Natomiast lubię się cieszyć z przykładów w takich branżach, gdzie wszystkim jednakowo jest ciężko i każdy jest postawiony w takiej samej sytuacji. Mówię teraz o kinematografii. Moi koledzy i koleżanki, którzy poświęcają filmowi całe swoje życie, są naprawdę w kłopocie. Bo film nie jest projektem krótkotrwałym. Średni cykl filmu pełnometrażowego fabularnego to u nas 2 lata od momentu napisania scenariusza. Są oczywiście tacy co produkują i kręcą film i w pół roku, ale to nie jest tradycyjne podejście do rzeczy. W filmie wszystko wymaga bardzo dokładnego dopracowania. Chyba że mówimy o filmach eksperymentalnych. Takich się też ostatnie laty pojawiło sporo. Bo dziś nie trzeba być filmowcem, żeby nakręcić film. Jednak powrócę do zawodowych filmowców: branża płaczę. Produkcje są wstrzymane, pieniądze w wielu przepadkach przepadły. Aktorzy nie mogą grać, reżyserzy reżyserować, a producenci nie wiedzą jak utrzymać swoje firmy, które poza tym nic innego nie produkują. Mało tego, nie ma w tym roku nawet festiwali filmowych, bo sytuacja na to nie pozwala. Łatwo się przenieść on-line z wywiadami czy nawet występami na żywo, ale film..? Film to 50-100 osób w jednym miejscu na planie, to praca zbiorowa, to żywa energia i przede wszystkim KADR który obejmuje grających aktorów, statystów, otoczenie i przeistacza to w opowieść filmową. To straszne doświadczenie, jeszcze nigdy chyba nie było takiej sytuacji, która dosłownie zastopowała sztukę filmową i nie wiadomo, kiedy i jak to się skończy.
Pojawił się jednak pierwszy film, który powstał w czasie izolacji. I to jest zwiastunem zmian. Przerażającym, ale jednak. Czyżby od dziś już mamy myśleć o filmie w taki sposób…? Mam nadzieję że nie. Że to ciekawe novum, a nie reguła.
Otóż rumuński reżyser Dan Chisu poprowadził aktorów tak, że sami nakręcili sceny w których występują, swoimi telefonami komórkowymi. Scenariusz powstał między 12 marca a 10 kwietnia. Film został nakręcony w dziewięć dni, od 15 do 23 kwietnia. Montaż trwał osiem dni. Zagrało 17 aktorów. Wyszło!
Film nosi tytuł „9 Poveşti De Dragoste Şi Ură În Izolare” czyli „9 opowieści o miłości i nienawiści w izolacji”.
LINK DO FILMU:
https://www.youtube.com/watch?v=MPr8U0FLeH4&t=2874s
Sami ocenicie, a ja gratuluję pomysłowości, odwagi i życzę każdemu, by każda okazja, nawet ta „zła” była wykorzystana na dobre.